Świr, hobby, bzik, zbieractwo - zwał, jak zwał. W którymś momencie powstaje. Musi zaistnieć impuls, powód a czasem decyduje przypadek. U mnie było wszystkiego po trochu. Po pierwsze - mam wolny czyli niezamieszkały pokój z oknami skierowanymi w trzy strony świata. Bardzo widny, słoneczny, ciepły i sympatyczny po remoncie. Mam równiez dwie hoje w doniczkach, które przestawione do owego pokoju zwanego teraz oranżerią zaczęły gwałtownie rosnąć. Mam również przemiłe znajome, które hodują hoje róznych gatunków. Jedna zajmuje sie tym od niedawna, druga jest wieloletnią miłośniczką i posiada imponującą kolekcję tych roślin. Czy trzeba więcej? Okazało się, ze w moim przypadku absolutnie wystarczy :) Na początek dostałam dziesięć sadzonek róznych odmian od Izoldy i zachętę od Yrsy. Kupiłam dwie rośliny w kwiaciarni w moim miasteczku. Zamówiłam na allegro następne i wpadłam jak śliwka w kompot. To są piękne rośliny i obserwowanie ich daje mi wiele radości. Przez większość czasu jestem w domu sama. Latem zwierzęta wolą przebywać w ogrodzie, rosliny doniczkowe tego zrobić nie mogą - zostają ze mną. Oczywiście szyję nadal swoje patchworki, zajmuję się domem ale często ze szklem powiększającym w dłoni patrzę, ile moje hoje urosły, szukam wiadomości na temat tych które juz mam i tych, które bym mieć chciała. Świr, jak nic ale nieszkodliwy, sympatyczny i być może pachnący od momentu, kiedy to doczekam się hojowych kwiatów. A że mogę czekać długo? Nie szkodzi, poczekam, ja jestem cierpliwa.