sobota, 9 czerwca 2012

Ręką odjął

Dziwne, a prawdziwe. Szyłam patchworki, miałam hobby, pasję, ulubione zajęcie. Nawet mi ta praca dobrze wychodziła. Ludzie chwalili, czasem nawet kupowali. I nagle koniec. Było, minęło. Juz mnie szycie nie bawi. Nie wykluczam, że do szycia wrócę. Mam przecież stosy tkanin, maszyny i urządzenia pieczołowicie kompletowane są na swoim miejscu. Na biurku leżą przygotowane projekty, rozrysowanew wzory czekaja na swoją kolej. Nie ma tylko serca a bez niego patchwork przestaje żyć. Staje sie wyrobem, rzeczą uszytą na zamówienie. Jest martwy choć uzyteczny. Przestałam bywać na szyciowo-patchworkowych forach, nie kupuję materiałów, nici, czasopism i książek. Patchworkowa pasja przeszła jak ręką odjął. Usiłowałam wytłumaczyc sobie proces jaki we mnie się odbył - od fascynacji poprzez naukę, rozwój i zakończenie patchworkowej przygody. To dość skomplikowane. Najprościej - muszę odpocząć. Teraz mam hoje. Czy długo będę je hodować? Nie wiem.

35 komentarzy:

  1. przykro mi to czytać,ale takie jest życie,było i minęło ale nie wiadomo może i wróci.pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrafię zrozumieć - nie da się czegoś na siłę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Każda rzecz ma swój początek i koniec, zawsze jednak wszystko można rozpocząć na nowo:) trzymam kciuki na nową pasję...za starą też;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja rozumiem, choć szkoda, bo baaardzo lubiłam Twoje patchworki. Ale zgadzam się z Tobą absolutnie... nasze prace wykonywane li tylko na zamówienie są martwe. Też tak mam, dlatego nie w każdej chwili mogę wykonać np rzeźbę z tkaniny... ona musi się we mnie począć... tak już jest.
    A hoję, kiedyś miałam ogromną, pięknie pachniała słodko gdy kwitła... niestety zginęła w pożarze... i jakoś potem już nie miałam serca hodować kolejnej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam jedną hoję, stoi w łazience i ledwo żyje, bo zapominam jej podlewać. Za to szyję patchworki, których nauczyłam się od Ciebie. Rób to, co Ci sprawia radość! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, komu wiec mam wyslac uskladany stosik z lowow w szmateksach?
    Jak Ci Barrayar?

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba Cie rozumiem,,wypalilas sie..ale napewno nie na zawsze../ 7 lat nie wzielam igly do reki, nie przyszylam nawet guzika i wszystko wrocilo, tylko inaczej:kupilam swietne maszyny i szyje tylko dla siebie i dzieci.-zadnych zamowien..i teraz kocham to co robie.)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę i wzuszona jestem, że mimo mojego półrocznego milczenia pamiętacie o mnie. Dziękuję serdecznie.
    Inga, Barrayar dobrze aczkolwiek spodziewałam sie bógwiczego :). Fajne czytadło.
    Szmaty ślij, cos mi sie wydaje że w czasie upałów hoje dadza sobie rade same a pracownia jest chłodna - wrócę do szycia.

    OdpowiedzUsuń
  9. O! Jesteś! Może nie takich wieści oczekiwałam... byłam przekonana, że szyjesz na potęgę! No cóż... ważne co w duszy gra :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm... cóż powiedzieć? Myślałam, że szyjesz na potęgę!
    Ważne co w duszy gra!
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miło Cię widzieć:)Myślę ,że na razie nastąpiło"zmęczenie materiału".Będę czekać na "wyzdrowienie":)

    OdpowiedzUsuń
  12. ooooo nieeee ja mam nadzieję, wielką nadzieję że to tylko chwilowe znielubienie patchworkowania

    OdpowiedzUsuń
  13. Nic na siłę, kochana. Oczywiście, że o Tobie pamiętamy:) Może po prostu potrzebujesz przerwy? Ja jednak myślę, że zachwycisz nas jeszcze swoimi pracami. Tylko musimy trochę poczekać:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tosiu:)))) ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy pamiętamy? Codziennie sprawdzam czy Maryna coś napisała...!
    Nic na siłę - chociaż trochę żal :( Pamiętam Twój pierwszy komentarz na moim, raczkującym blogu - poczułam się na prawdę doceniona! Jestem pewna... mam nadzieję, że zatęsknisz za tkaniną.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wrócisz, wrócisz...
    Ja miałam zastój po smierci Mamy - trzy lata nic nie robiłam, odrzucało mnie od szydełka po prostu. I od drutów. I od haftów... Czas konieczny minął i pasja wróciła. Czego ci życzę z całego serca!
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  17. Przygodę z patchworkiem dopiero zaczynam, ale czasem tu wchodziłam i czekałam kiedy wrócisz :) Cieszę się, że jesteś. Z nową pasja (wiem,że hoje pięknie pachną i kwitną, bo miałam kiedyś jedną) Trzymam kciuki, żeby Ci po prostu dobrze było :) Nie ma się co zmuszać. A każda Pazja ubogaca :) Pozdrawiam serdecznie - K.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie będę się silić na jakieś mądrości.
    Buziaki kochana bo się już martwiłam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja ciągle o Tobie pamiętam! szycie nie zając nie ucieknie :) no i nie jest też najważniejsze w życiu ! dobrze, że inne pasje Cię pociągają i zawsze rób to co sprawia Ci radość po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Tosiu, chyba mi po prostu odpisałas, na moje myśli wysłane ku Tobie...
    Rozumiem, też tak mam,
    juz przesyt, czasem nawet złośc,
    czasem robię male przerwy, a zamówienia rosną i rosna i tylko dltaego nie poprzestaję, bo kiedyś wymyślilam sobie to jako metodę przetrwania, wiesz...
    Zdrówka Ci życzę, spokoju w duszy i zapalu do nowej pasji, może kolejnej, nawet innej niż hoje:)
    Przytulam, buziaki,
    K.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mnie się tak zdarzyło z końmi, które wrastały mi w serce przez ponad 30 lat ...
    Ale los to przewrotna bestia. Nie wiadomo co za zakrętem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Czyli... po prostu czas na przerwę!
    Hoje prześliczne!

    A szmatki nie zając (jak już dziewczyny pisały) i nie uciekną! ;=)

    OdpowiedzUsuń
  23. Tosiu, nie samymi szmatami człowiek żyje!
    Czas na Ciebie!

    Teraz ja będę czekać na wieści o hojach, bo być może teraz i mnie się ten kwiat uda.

    OdpowiedzUsuń
  24. WITAJ kochana!!!!!!
    Ależ u Ciebie kwitną, moja też kiedyś kwitła, teraz nie chce. Ale wciąż pamiętam ten zapach...
    Mówiłam na nią miodownik.

    Tak się cieszę, że napisałaś!!
    :DDDDDDDDDDD

    Dla mnie byłaś i będziesz Mistrzynią Patchworków! Pod tym względem nie zmienia się nic. Fakt, że nie szyjesz, oczywiście, że jest okropnie smutny, bo będę tęsknić za Twoimi pracami, ale nie jest TO najważniejsze.

    Teraz czekam na kolejne zdjęcia Twoich miodowników.

    :*

    OdpowiedzUsuń
  25. Wielokrotnie się zastanawiałam co się stało, że nic nie pokazujesz. Do głowy mi nie przyszło, że nie masz już serca do patchworku. Mam jednak (bardzo egoistyczną) nadzieję, że pasja patchworkowa do Ciebie wróci... Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  26. Nawet nie wiem co powiedzieć. Po prostu nie chce mi się wierzyć, ze patchworkowa miłosc odeszła:(
    Wierzę jednak, że wróci...:D

    OdpowiedzUsuń
  27. Szanuję Twój wybór. I rozumiem. Też nie umiem trwać przy jednej technice. Był (i pewnie będzie) patchwork, teraz są hoje. A za czas jakiś pewnie coś innego. To normalne :-)
    Najważniejsze, że jesteś! Że się odezwałaś, bo brakowało mi Ciebie, Tosiu :-))

    OdpowiedzUsuń
  28. Tosiu, to dzięki Tobie założyłam blog i zaczęłam pokazywać swoje prace. Tak mnie do tego zachęcałaś! Zaglądaj do nas :-) Może kiedyś powiesz wracam i znowu będą Twoje wpisy. Dużo zdrowia, Kochana.

    OdpowiedzUsuń
  29. Pewnie, że pamiętamy! i powtórzymy za Jolcią, że najważniejsze jest to, co w duszy gra:) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  30. A ja liczyłam, ze zamówię u Ciebie kapę-cudo, kiedyś, do nowego domu... Nic to - hoje też są pasjonujące. Rozumiem, bo też mi trudno pozostać przy jednej pasji na wieki ;-) Jest przecież tyle pokus...
    Ściskam Cię czule;-))

    OdpowiedzUsuń
  31. Tosiu kochana, już wiem :( Jest mi ogromnie przykro. Tulę mocno. Więcej słów mi już brakuje

    OdpowiedzUsuń
  32. Moje kondolencje [*]

    OdpowiedzUsuń
  33. Coś się kończy, coś zaczyna. Normalna kolej rzeczy. Mam to samo z gotowaniem. Była pasja i poszła sobie.
    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  34. Coś się kończy, coś zaczyna. Normalna kolej rzeczy. U mnie było podobnie z gotowaniem. Pasja się skończyła.
    Zajmuj się tylko tym, co sprawia Ci prawdziwą radość, choćby co tydzień miało to być coś innego.

    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń