Tak nazwałam to, co widzicie. Skojarzenia oczywiste, szczególnie w moim wieku. Narzuta jaka wyszła, taka wyszła. Pewnie mogłaby być lepsza, ładniejsza, no ale jest taka i juz niczego poprawiać nie będę. Zrobic dobre zdjęcie jest bardzo trudno. Przedmiot wielki, słońca nie ma, lampa przekłamuje kolory. Najlepiej widać całość z ballkonu, ale mi troche szkoda bo trawnik mokry i brudny. Na przyjazd dzieci wyszorowałam podłogę w holu, rozpostarłam narzutę i zrobiłam zdjęcie ze schodów. I to było chyba jedyne zdjęcie całości wierzchu mojej pracy. Podłogi zbyt często nie szoruję, pies załatwia jasne kafelki w trzy sekundy po powrocie ze spaceru.
Pewnie zapytacie, czy trudno jest uszyć taką wielką rzecz składającą się z małych kawałków. Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że nie. Nie jest to trudne aczkolwiek wymaga przede wszystkim planu, miejsca do pracy, świętego spokoju, cierpliwości i odrobiny umiejętności. Umiejętności przychodzą same, tylko trzeba ćwiczyć i nie zrażać się, kiedy nie od razu wszystko jest doskonałe.
Ja juz pisałam o swoim wielkim marzeniu ale napiszę jeszcze raz. Bardzo, bardzo bym chciała, żeby każdy, kto ma maszynę (a i ręcznie można) choc raz w życiu spróbował stworzyć własną zszywankę. Dzisiaj to bardzo łatwe - sa wzory, tkaniny, zachęta... Tylko się sprężyć i zacząć, potem już samo pójdzie czego dowodem Czerwony Październik.