Znacie blog Jagody ? Znacie. To posłuchajcie.
W Bieszczadach jest pięknie, wiemy to choćby ze zdjęć Jagody. W Bieszczadach jak i gdzie indziej mieszkają różni ludzie. Dobrzy, źli, zwyczajni i nadzwyczajni. Ludzi jak wszędzie indziej spotykają przypadki czyli szczęścia i nieszczęścia. Czasami po prostu żyją spokojnie i robią swoje. Ale czasem ...
dzieje się tak i to jest dramat. Dramat człowieka, który dotąd robił swoje, czyli żył, mieszkał w Bieszczadach i pracował w swoim warsztacie stolarskim. Ten człowiek nazywa się Witold Drygiel.
Teraz widzi swój dom i warsztat tylko w snach, jeżeli po morderczej pracy, wspomagany przez przyjaciół przy porządkowaniu pogorzeliska w ogóle może spać.
Straszną wiadomość o pożarze domu pana Witolda usłyszałam od Jagody. Piszą o tym również na stronie Gminy Lutowiska http://www.lutowiska.pl/index2.php?id=2&n_id=549 Akcję pomocy ogłosiła na swoim blogu Mona.
Nie jestem aż tak zarozumiała sądząc, że post na moim blogu będzie miał cudowną moc sprawczą - ale jeżeli chociaż niektóre z dziewczyn, które tu przychodzą zareaguja pozytywnie - to już będzie dobrze. Tak myślę, że osoby, które zaglądają na mojego bloga sa wyczulone na kolory, zapachy, urodę miejsc i przedmiotów. Warsztat i dom pana Witolda powinien zostać odbudowany, pomóżmy mu. Proszę.
Przytaczam suchy komunikat ze strony "Aktualności" Gminy Lutowiska
W dniu 24 lutego około godziny 16:00 spalił się dom mieszkalny wraz z warsztatem stolarskim mieszkańca miejscowości Chmiel Pana Witolda Drygiel.
Niestety niczego nie udało się uratować. Mieszkaniec Chmiela stracił cały dobytek życia oraz swoje miejsce pracy.
Wszystkich chętnych, którym nie jest obojętny los pokrzywdzonego prosimy o pomoc finansową.
Wpłat należy dokonywać na konto Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lutowiskach.
Nr. konta 85 8621 0007 2001 0005 2445 0005
Z dopiskiem "Pomoc dla pogorzelca z Chmiela"
Nie jestem obojętna na los stolarza z Bieszczad i dlatego to napisałam. Płakać mi sie chce....
Oczywiście, Maryno, czytałam i jestem wstrząśnięta. Nie zostało Mu nic.
OdpowiedzUsuńTo jasne, że trzeba pomóc, jak kto może.
Ściskam...
Straszne!
OdpowiedzUsuńTrzeba wierzyć w ludzi, miejmy nadzieję, że znajdzie się wielu chętnych, aby pomóc! Ściskam i trzymam kciuki
dziekuje Ci za piekny post i przyłaczenie sie do pomocy !
OdpowiedzUsuńTosiu, dziękuję!!!!
OdpowiedzUsuńzerknij na mojego bloga.. też nie uważam siebie za pępek świata ale im więcej osób się dowie tym większe szanse na pomoc.. może ten sposób pomoże.. a sama oczywiście w miarę swoich możliwości też pomogę bo Bieszczady i bieszczadzcy ludzie to moja słabość
OdpowiedzUsuńBoże, jaka tragedia...
OdpowiedzUsuńTabu, dziekuję w imieniu własnym i Jagody.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, jeżeli możecie, chcecie - to może też wstawcie odnośnik na swoich blogach. Nie śmiem wszczynać jakiejś wielkiej akcji bom ani do tego upoważniona nie jest, ani żadna ze mnie bojowniczka. Ot tak, po prostu, w odruchu ludzkiej solidarności, tej prawdziwej, mierzonej współczuciem.
Niewyobrażalna tragedia, jak się z czegoś takiego podnieść, jak żyć dalej?
OdpowiedzUsuńA może jakaś aukcja prac?
Kiboczku, co proponujesz? Licytację? Aukcję na zasadzie - blogerki przeznaczają jakieś swoje wyroby i wysyłaja je tym, którzy wpłacą na rzecz pana Witka? To trudne, ale wykonalne...
OdpowiedzUsuńZnam ból i smak tej tragedii. Myślę Marynko, że stronka z licytacjami byłaby pomocną dłonią. Na naszą małą skalę.
OdpowiedzUsuńChętnie się przyłączę... a info będzie zaraz
OdpowiedzUsuńna moim blogu.
Straszna tragedia i pomoc na pewno się przyda – jakakolwiek – wiem, to z doświadczenia, ponieważ w Nowy Rok spalił się mój dom. Olbrzymia życzliwość i pomoc ludzi w koło – sąsiadów, kolegów i koleżanek z pracy była niesamowita. Strażacy uratowali kota (nie chciał opuścić domu), pani weterynarz za darmo go wyleczyła z „zadymienia”. Przydało mi się wszystko co dostałam: ubrania, pościel, koce, naczynia, kubki, kosmetyki, ręczniki, drapak, legowisko, karma. Najważniejsze, że znajomi mnie przygarnęli do siebie z psem i kotem, bo inaczej nie miałabym gdzie się podziać - na powrót do własnego domu poczekam pewnie z pół roku jeszcze, jak nie dłużej :( Chętnie się przyłączę do akcji pomocy.
OdpowiedzUsuńSzczerze współczuję, wiem co to znaczy gdy komuś spali się dom... przeżyłam to!!!
OdpowiedzUsuńJest info na moim blogu, myślę, że im więcej takich informacji tym więcej złotówek, a zapewniam, każda jest wtedy potrzebna.I nie tylko złotówki, potrzebne jest też poczucie, że nie jest człowiek z tym sam!!!! I nie wiem czy to nie na równi, mi tego wtedy baaaardzo barkowało, ja czułam się z tym sama... i chyba byłam. Ale podzwignęłam się!!!!
OdpowiedzUsuńMaryno, zamieściłam prośbę o pomoc na swoim blogu, jest jeszcze mało znany ale im więcej miejsc to zamieści, tym lepiej. Napisz, że przeznaczam na aukcję patchworkową Matę na stół " Księżycowa droga": cena wywoławcza 60,00zł Zdjęcie na Modanapatchwork
OdpowiedzUsuńcieszę się, że podjęłaś pomysł aukcji a niektóre dziewczyny go poparły, bardzo chciałabym aby wypalił i uzbierał małą cegiełkę na odbudowę tego co ogień zabrał
OdpowiedzUsuńJesteście niesamowici,jeszcze raz za wszystko wam dziękuję!
OdpowiedzUsuńDzięki Waszej pomocy jeszcze wrócą piękne dni:)
http://www.youtube.com/watch?v=9WCmyIIe8ZI&feature=share