niedziela, 13 marca 2011

Do przodu


Akcja - aukcja trwa i daje wymierne efekty. Pan Witold odbuduje dom w miejsce spalonego. Mam wiadomości z Bieszczad - spływaja wpłaty, drobne i większe. Pogorzelisko zostało uprzątnięte przy pomocy sąsiadów i przyjaciół. Istnieją juz plany nowego domu. Gmina pomaga w załatwianiu formalności. Pan Witold nie załamuje się i wierzy że da radę, choc na razie jest trudno. Jeżeli pomogliśmy choć trochę - to już dobrze. Bardzo Wam dziękuję. Wklejam wyjątek z maila, który przysłała mi Beata w odpowiedzi na moje pytanie, czy mam cos zmienić we wpisie z poprzedniego postu. Jej wypowiedź daje nam wszystkim wiele do myślenia.

.... może dodaj, że były dwie przyjaciółki, bez których nie wiem co byśmy zrobili. Nie wiem czy trafią na ten post, ale gdyby - będzie im przykro... i słusznie. U jednej mieszkałam z najmłodszymi zaraz po, a druga nosiła obiady do reszty mieszkającej w zgliszczach. Mieszkamy z boku i nie można było tego zostawić, zresztą całe szczęście, że mąż został bo w nocy rozpaliło się ponownie, gdzieś musiała zostać iskierka ognia pomimo wlania 3 000 litrów wody.

Wiesz przez tę akcję ponownie sobie to przypomniałam... mi nie pomogły władze, pomimo moich próśb o lokal zastępczy, ani ksiądz, bo podobno on nie od tego... z rodziny nikt nawet nie zadzwonił, nikt z rodziny nigdy mnie o to wydarzenie nawet nie zapytał... wiesz niekiedy zastanawiam się dlaczego, podobno nie wiedzieli co mają mi powiedzieć... mam nadzieję, ze pan Witold trafi tam u siebie na lepszych ludzi.

A życie płynie dalej. Wiosna idzie ... I dobrze, z wiosną przychodzi nadzieja.

W naszym wielkim ogrodzie zaczynamy robic porządki. W domu też robimy porządki a ja szyję, szyję i wciąż nie mogę powiedzieć - no, wyrobiłam się. Planów i pomysłów mam mnóstwo, obym w zdrowiu mogła je zrealizować, czego sobie serdecznie winszuję.

Uszyłam gładką poduszkę, pikowałam ja ozdobnym kamiennym wzorem. Nawet nie wiedziałam, że potrafię...

8 komentarzy:

  1. Ależ piękne te pikowania...
    Wiecie co, takie wydarzenia ( mówię o pożarach, powodziach itd) odciskają się piętnem na wszystkich, których dotyczą bezpośrednio i pośrednio... i tym bliskich i tych dalszych... nic nie jest potem takie samo...ja nie mam żalu, że było jak było... widać musiało, wierzę, że nic w życiu nie jest przypadkowe, wszystko jest po coś... tamto wydarzenie nauczyło mnie bardzo dużo... umiem cieszyć się małym, znajdować radość w codziennym dniu, wiem, że sporo potrafię wytrzymać, że człowiek potrafi znieść baaardzo dużo oraz, że do życia ( jako takiego) potrzeba naprawdę niewiele...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ataboh, napiszę maila.
    Tosiu, na małym zdjęciu wyglądało jak prawdziwe kamyki! Jak to nie wiedziałaś? Nie wiedziałaś, że w tej dziedzinie potrafisz wszystko??

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne kamienie. Świetnie poszło. Może pokażesz całą poduszkę, bo gorzej u mnie z wyobraźnią:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie skomentuję maila Ataboh, bo żal mi ściska gardło... i szkoda słów. A Ataboh jest wspaniałą kobietą i chylę czoła...
    Fajnie, że akcja daje efekty ;-)
    Powtórzę za Jomo - jak to nie wiedziałaś?! Kamienie jak żywe - nie mogłam uwierzyć, jak przeczytałam, że są pikowane...
    Ściskam Cię czule!

    OdpowiedzUsuń
  5. piękna pikowanka - marzą mi się takie kamienie - ale ja nie umiem :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Magdo, jak się marzą to zrobisz... umiesz tylko jeszcze o tym nie wiesz!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kamienie miękkie i takie rzeczywiste,bardzo piękne. I ja przesyłam komu mogę informacje o panu Witoldzie,niech tym razem Człowiek nie zostanie bez pomocy,,,

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślałam że ten obrazek przedstawia jakąś kamienistą ściężkę.
    PS Współczuję Panu Witoldowi, niestety takich tragedi na świecie jest miliony, ciężkie choroby, pożary, powodzie itd aż przytłacza

    OdpowiedzUsuń