środa, 7 lipca 2010

czwartek, 24 czerwca 2010

Wychyłek



Wychyłek


O, ten rudy to Wychyłek. Mam go od wczoraj, ale chyba nie pomieszka długo. Pojedzie do Olsztyna.
W Olsztynie mam przemiłą znajomą. Przemiła znajoma ma przemiłe znajome. I tak dalej ....
Znacznie mi sie humor polepszył. Wychyłek cuda potrafi czynić, choc to tylko szmaciany, zszywankowy kot na dziecinnej kołderce.

Szczęśliwej drogi, Wychyłku!
Zabieram sie za szycie następnej kołderki. Z klonem Wychyłka, a jakże.

wtorek, 15 czerwca 2010

Irysy i Alinka


To są irysy Alinki. Granatowe zakwitły w tym roku po raz pierwszy a mam je juz kilka lat.
Alinka.... Jedna z najmilszych kobiet poznanych przez internet. Dawno, zaraz po moim przyjściu na duże forum Alinka okazała mi dużo serca. Dobra, pracowita, przemiła kobieta z Suwałk. Przysłała mi mnóstwo pieknie zapakowanych sadzonek kwiatów. Mam je do dziś i kazdej wiosny z lękiem czekam, czy wszystkie zakwitną. Alinka juz na forum nie pisze. Nie piszą również inni ludzie, z którymi łączyła mnie ogromna sympatia a z wieloma chyba się. zaprzyjaźniłam. Wielu z nich poznałam osobiście.
Forum to taki dziwne miejsce, gdzie spotykaja się różni ludzie i łączy ich jakaś pasja, hobby, zainteresowania. Bardzo przeżywałam przez długi okres wszystko, co sie na naszym forum działo. A działo sie wiele. Może dlatego, że było nas dużo. Ale forum sie zmienilo. Część odeszła, przyszli nowi. Tęsknię za tamtym forum bardzo.
No cóż, wszystko sie zmienia i to se ne wrati, pane Havranek. A może i dobrze.

Dzieci wróciły z zagranicznych wojaży. Dowiedziałam sie o ich powrocie w dość dziwny sposób. Mianowicie bardzo późnym wieczorem w sobotę zadzwonił telefon. Nikt sie nie odzywał ale słyszałam w słuchawce odgłosy jakby wybieranej wody, takie miarowe szuranie-chlupotanie. Przez te szumy dochodziły mnie odgłosy rozmowy. To był telefon stacjonarny, więc nie widziałam numeru "rozmówcy". Oczywiście wrzeszczałam halo, haloo, haloooooo... I nic. Chlupotało dalej. W nerwach strasznych odłozyłam słuchawkę i zadzwoniłam z komórki najpierw do jednego, potem do drugiego dziecka bo naturalnie w okresie powodzi w kraju wyobraziłam sobie samochód leżący w jakimś rozlewisku albo co gorszego. Tylko ta rozmowa w tle nie bardzo mi do wypadku pasowała.
Okazalo się, że dzieci wnosiły do domu bagaże a telefon znajdował sie w tylnej kieszeni spodni młodziaka i przypadkiem sie włączył.
Nie pogadałam za długo. Fajnie było, usłyszałam. I tyle wiem. Dobre i to.

poniedziałek, 31 maja 2010

Czas

Czas ucieka. Ostatnio dla mnie jakby szybciej. Może biegnie z tą samą prędkością ale mam go mniej?
Dawno temu, kiedy leżałam na onkologii po drugiej amputacji robiłam na drutach sweter dla cioci Wisi. To miała być zapominajka. W szpitalu lepiej nie myśleć, zapomnieć. Sweter był z cieniutkiego różowego moheru i robiło się bardzo źle, wolno przybywało roboty. Bardzo chciałam ten sweter skończyć zanim .... Zanim skończy się czas.
Sweter zrobiłam, w częściach przywiozłam do domu. Wtedy mój czas sie nie skończył.
Miałam szczęście.
Czasem wracam myślą do tego swetra. Mam go w oczach i czuję pod palcami miękkośc włóczki. Niby zwyczajna robótka a urosła dla mnie do rangi symbolu.Należy skończyć to, co sie zaczęło i mieć nadzieję, że dane nam będzie zrobić coś jeszcze od początku do końca zanim nasz czas sie skończy. To nie musi byc nic wielkiego. Życie składa sie u wiekszości z nas z drobnych zdarzeń.

I akcent optymistyczny - skandynawska narzuta jest gotowa. Lepiej wygląda położona na łóżku w gościnnym pokoju niż powieszona na specjalnie skonstruowanym wieszaku na ścianie w jadalni.

czwartek, 27 maja 2010

Skandynawia

Nie, nigdzie sie nie wybieram. Kolejna narzuta tak sie będzie nazywała. Natomiast na wycieczkę po Europie wybierają sie moje dzieci. Wyjeżdżają w sobotę z Poznania do Pragi, potem Norymberga, Strasburg, Paryż ... Pewnie przyślą jakieś zdjęcia. Pokażę.
Maszynę sobie kupiłam. Nowiutką, na miarę XXI wieku i w dodatku japońską. A co... Na brak maszyn nie narzekam, ale trzeba iść z postępem.
Na razie na tle nowej narzuty stara maszyna. Doskonała, choc leciwa.

piątek, 21 maja 2010

Strzęp człowieka

To ja jestem dzisiaj strzępem człowieka. Mamusia budziła mnie w nocy trzy razy. Pogadać chciała. Nudziło jej się.
Moje imię wykrzyczane z głębi mamusinego pokoju w nocnej ciszy wsiowego domu brzmi przeraźliwie. Budzi sie Dobry Człowiek, budzą sie zwierzęta a sen wynosi się chyłkiem przez uchylone drzwi balkonowe.
Nie będę pisała o Mamusi źle, nie wypada publicznie. Tak nam sie w życiu złożyło, sytuacja jest taka a nie inna i trzeba sie do tej sytuacji przystosować.
Na podstawie kilkuletniego mieszkania z bardzo leciwą Mamusią pod jednym dachem wiem jedno - nie tak powinna wyglądac opieka nad starym człowiekiem. Choćbym sie starała nie wiem jak bardzo i tak będzie źle. Nie mam przygotowania i predyspozycji osobistych do stałej opieki. Sama jej czasem potrzebuję ...

Ale żeby nie było tak całkiem dennie pokażę świeżo przycięty jałowiec przed domem. Pięknie wygląda nawet w deszczu.

środa, 19 maja 2010

Gotowe serducha



Gotowe. Zdjęcia dobrego zrobić sie nie da, szaro i smutno. Dobrze, że przestało padać.
Nie będę juz nigdy (nigdy nie mów nigdy) szyła taką metodą, to znaczy podszywała ocieplinę pod każdy blok a potem zszywała. Samo szycie jest łatwe i lekkie, ale końcowy efekt taki sobie. Lepiej sie pomęczyć z wielką narzutą pod ramieniem maszyny.
Narzuta mi sie podoba co jest o tyle dziwne, że mnie zawsze praca po jej wykonaniu nie zadawala. Przecież można lepiej ...