Dawno temu, kiedy leżałam na onkologii po drugiej amputacji robiłam na drutach sweter dla cioci Wisi. To miała być zapominajka. W szpitalu lepiej nie myśleć, zapomnieć. Sweter był z cieniutkiego różowego moheru i robiło się bardzo źle, wolno przybywało roboty. Bardzo chciałam ten sweter skończyć zanim .... Zanim skończy się czas.
Sweter zrobiłam, w częściach przywiozłam do domu. Wtedy mój czas sie nie skończył.
Miałam szczęście.
Czasem wracam myślą do tego swetra. Mam go w oczach i czuję pod palcami miękkośc włóczki. Niby zwyczajna robótka a urosła dla mnie do rangi symbolu.Należy skończyć to, co sie zaczęło i mieć nadzieję, że dane nam będzie zrobić coś jeszcze od początku do końca zanim nasz czas sie skończy. To nie musi byc nic wielkiego. Życie składa sie u wiekszości z nas z drobnych zdarzeń.
I akcent optymistyczny - skandynawska narzuta jest gotowa. Lepiej wygląda położona na łóżku w gościnnym pokoju niż powieszona na specjalnie skonstruowanym wieszaku na ścianie w jadalni.